wtorek, 8 lipca 2014

Niewielkie zapowiedzi...

Witajcie. Pisze teraz krotki wpis, mysle, ze Was on zaciekawi. Jakby co, pisze na telefonie, dlatego nie ma polskich znakow, przepraszam. Co ma na celu ten krotki post? No wiec to bedzie mala "zapowiedz", co wydarzy sie w moim opowiadaniu. Oczywiscie bez przesady, nie  bede Wam zdradzac wielkich szczegolow tej historii, popsulabym wszystko wtedy. No wiec: Ginny powie Harry'emu i Hermionie o jej uczuciu do  Dracona. Ich reakcja zasmuci i zawiedzie niestety Ginny... ale nie beda sie na siebie dlugo gniewac. Kiedy przyjaciele beda w Hogwarcie, akcja stanowczo sie rozkreci. Zwiazek Ginny i Draco, jak prawie kazdy, bedzie przechodzil kryzys... beda wzloty i upadki... Pewnego razu para bedzie przekonana, ze to naprawde koniec z nimi... jak juz wspominalam,akcja znacznie sie rozkreci w szkole. Rowniez w zwiazek Weasley i Malfoy'a "wtraci" sie Harry, ktory nie przestal czuc czegos do Ginny... Beda momenty zabawne, intrygujace, smutne, wzruszajace, beda zwroty akcji... Zapraszam serdecznie do czytania! :) Staram sie, by rozdzialy pojawialy sie w miare regularnie. Najpierw wymyslam, pozniej gdzies zapisuje, potem jeszcze poprawiam i dodaje na bloga ;P taki proces ;D no wiec zapraszam Was do czytania i komentowania, to dla mnie ogromnie wazne! Trzeci rozdzial pojawi sie za mniek wiecej tydzien. To tyle, na razie, kochani. :) Jeszcze raz przepraszam za brak polskich znakow, mnie tez to wkurza. Pa!

~Rozdział 2~



Ginny teleportowała się do Nory. Jej mama, Molly, przygotowywała właśnie śniadanie.
— Ginny, gdzie byłaś tak wcześnie? Wszyscy jeszcze są w łóżkach. — rzekła Molly, zwracając wzrok ku córce.
— Um… ja… jest taki piękny dzień, wyszłam na spacer – skłamała; nieźle jej to wyszło.
— Ach, dobrze. Pomożesz mi przy tym bekonie? Pójdę po jajka, popilnuj go i nie spal! 

                                                                               ***

Po śniadaniu Ginny pobiegła do swojego pokoju. Tego dnia strasznie jej się nudziło. Usiadła na łóżku, wzięła do ręki podręcznik Eliksiry dla zaawansowanych i zaczęła przeglądać. Nie miała nic innego do roboty.

— O, to wydaje się ciekawe! Co? Eliksir długotrwałych wzdęć? - zaśmiała się cicho dziewczyna - Można by spokojnie stwierdzić, że to robota Freda i George'a. Co ja robię? Przeglądam podręczniki w wakacje...! Ale niektóre eliksiry są naprawdę interesujące... gadam jak Hermiona! - znowu się roześmiała i odłożyła książkę.

W tym samym momencie spojrzała przez okno na niebo i zauważyła lecącą ku niej białą, dużą, piękną sowę z listem przywiązanym do nóżki. 
Hedwiga?
Pospiesznie wstała i otworzyła okno, a sowa wleciała z szumem skrzydeł do sypialni i wylądowała na biurku, zrzucając kilka przedmiotów. Ginny odwiązała list i rzekła:

— Dzięki - sowa zahukała radośnie w odpowiedzi.

Rudowłosa rozwinęła zwitek.



Droga Ginny
Możliwe, że jeszcze nie wiesz: w przyszłym tygodniu razem z Hermioną przyjeżdżamy do Was i prawdopodobnie zostajemy do końca wakacji! To wspaniale, prawda? Uwielbiam do Was przyjeżdżać, zwłaszcza, że mieszkam z najokropniejszymi mugolami świata. 
Do zobaczenia za tydzień!
                                                                                                                          Harry

Ginny uśmiechnęła się lekko - fajnie, że jej przyjaciele przyjeżdżają. Już zabierała się do odpisania Harry'emu, bo Hedwiga niecierpliwie pohukiwała na jej biurku. Ale po chwili pomyślała, że to idealna okazja, by "oficjalnie" oświadczyć przed Mioną i Harry'm, że spotyka się z Draconem - do niego też postanowiła napisać. 
Po skończeniu wiadomości do Harry'ego zwinęła pergamin i zawiązała go Hedwidze do nogi, która od razu wyleciała przez okno. Teraz zaczęła pisać list do Malfoy'a.


Draco
Harry właśnie napisał do mnie, że w przyszłym tygodniu, razem z Hermioną przyjeżdżają tutaj i zapewne zostaną do końca wakacji. Cieszę się! I pomyślałam... że... to będzie dobra okazja do oznajmienia im, że z Tobą chodzę. Wyrażasz zgodę?
Uważam, że znacznie lepiej jest powiedzieć im teraz. To moi przyjaciele. Nie chcę, by dowiedzieli się o nas dopiero za kilkanaście lat, gdy wyślemy im zaproszenia na ślub. Zawiedliby się, uwierz; byłoby jeszcze gorzej. Dlatego chcę powiedzieć im od razu, po prostu. Powiem im, że jeśli nie zaakceptują Ciebie, tym samym nie akceptują mnie. Musimy jeszcze o tym pomówić. Spotkamy się tam gdzie zawsze? O której chcesz.
                                                                                                                         Ginny
P.S. Jakby co, używam do doręczenia Ci tej wiadomości sowy mojego brata. Errol jest już stary i w ogóle... chciałam tylko dopisać: nie zdziw się, jeśli rąbnie z łoskotem w Twoje okno, zawsze tak robi... biedak. Otwórz je lepiej, od razu.


 
Ginny
Nie mam nic przeciwko temu, żebyś powiedziała o nas przyjaciołom. Chodzi mi po prostu o to, że trochę się o Ciebie martwię. Mam nadzieję, że okażą się dobrymi przyjaciółmi i zaakceptują to, co im powiesz. Będzie dobrze.
Tak, musimy się spotkać. Bądź, jeśli możesz, dziś o osiemnastej. Będę. Do zobaczenia.
                                                                                                                        Draco


Ginny uśmiechnęła się i odłożyła liścik. 




 

poniedziałek, 7 lipca 2014

~Rozdział 1~



Pewnego letniego ranka Ginny wstała o świcie. Był ciepły lipiec, wakacje. Ciepłe i jasne promienie słońca przebijały się przez gałęzie drzew i oświetlały małą sypialnię rudowłosej. Szybko się ubrała i wybiegła z domu.

Oddaliła się nieco od domu i teleportowała się do lasu. Do głębi lasu, gdzie w pewnym miejscu rosła mała polanka otoczona wysokimi drzewami. Ginny prawie codziennie przybywała tu, by zobaczyć się ze swoim chłopakiem – pewnym blondynem ze Slytherinu.

Ginny i Draco byli parą od roku, ale zmuszeni byli spotykać się z dala od swoich rodzin. Weasley'owe i Malfoy'owe nigdy się ze sobą nie pogodzili i być może nie pogodzą. A może związek Dracona z Ginny był na to szansą? W każdym razie nie zamierzali jak na razie nie mówić nikomu o tym, co do siebie czują. Sądzili, możliwe, że słusznie, że wynikną z tego same kłopoty. Ginny Weasley i Draco Malfoy czuli do siebię coś bardzo silnego, byli szczęśliwi razem. Niestety czasy nie były aż takie szczęśliwe. Voldemort opanowywał coraz więcej miejsc, znajdywał coraz więcej ofiar, jeszcze więcej ludzi torturował i zabijał, w swojej armii miał coraz więcej jego ludzi, czyli śmierciożerców... W dodatku Draco był synem Lucjusza Malfoya, który był śmierciożercą, ale… tak naprawdę zwykłym tchórzem. Gdyby od tego miało zależeć jego życie, prawdopodobnie zgodziłby się nawet na śmierć syna. Dracon go nie znosił. Domyślał się, jak zareagowałby na związek jego i młodej Weasley; nie chciałby, żeby Draco spotykał się ze "zdrajczynią krwi", nie wiadomo, do jakich czynów byłby wówczas zdolny... Draco się bał. Bał się, że pewnego dnia jakimś cudem jego ojciec dowie się o tym, z kim chłopak się spotyka, a wtedy mógłby zrobić coś Ginny, czego Draco by nie zniósł. Kochał ją. Ona wiedziała, że jej chłopak się boi, wiedziała, dlaczego... Rozumiała to wszystko, była w podobnej sytuacji, tyle, że jej rodzina nie była związana z Voldemortem.Ale Draco tak naprawdę nie był jednym z nich. Był w okropnej sytuacji. Musiał chodzić na spotkania śmierciożerców, ale zwykle nic nie mówił; wyglądał na przerażonego i tak zresztą się czuł. Choć nie chciał robić tego, do czego go zmuszają, nie próbował nawet się sprzeciwiać. Wiedział, że źle się to skończy. Po prostu: nie miał wyboru. Nigdy.
Ginny doszła do miejsca, gdzie zawsze się spotykali. Tam zastała już Malfoy'a. — Jesteś - powiedziała i rzuciła mu się w ramiona. — Oczywiście, zawsze będę - wyszeptał i popatrzył jej w oczy. Te słowa tak ją wzruszyły, że po jej policzkach spłynęło kilka łez. — Tak bardzo cię kocham - powiedziała, teraz już szlochając. — Ale dlaczego płaczesz? - zapytał blondyn. — Bo nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie pozwolę Voldemortowi cię tknąć. Draco nic nie odpowiedział; kąciki jego ust powędrowały lekko w górę. Był dumny z Ginny. Była taka dzielna… ale on nie pozwoliłby jej tak ryzykować… najważniejsze dla niego było jej bezpieczeństwo i szczęście. — To może czegoś się napijemy? – zapytał chłopak, by atmosfera zrobiła się weselsza. — Kremowe piwo? - zapytała Ginny uśmiechając się lekko. — O tym samym myślałem - odparł Draco z uśmiechem, machnął różdżką i po chwili przed parą pojawiły się dwie butelki kremowego piwa. Sączyli napój rozmawiając o przyszłym roku w Hogwarcie. — A gdzie będziemy widywać się w szkole? - zapytała Ginny. — Tego nie wiem. - odpowiedział Malfoy. – Coś wymyślimy, będzie dobrze. Ginny uśmiechnęła się, lecz po chwili westchnęła i rzekła:

— Mamy tylko siebie. — Co chcesz przez to powiedzieć? — Nikt nie wie o nas, no, poza Hermioną, ale jej można zaufać. Zresztą, ona prawdopodobnie nie uwierzyła w to, co jej kiedyś powiedziałam. Więc mamy tylko siebie. A pomyśl, co byłoby, gdyby wszyscy wiedzieli. Byłoby jeszcze gorzej. Znowu zdani bylibyśmy wyłącznie na siebie nawzajem, bo wszyscy by się od nas odwrócili. — Niestety, ale też tak sądzę – powiedział nieco zmartwiony ślizgon i zerknął na zegarek - Och, już dziesiąta, muszę się teleportować do domu, bo się zorientują, że mnie nie ma. Do zobaczenia, Ginny - powiedział i pocałował ją. — Ja też muszę iść. To pa. I razem teleportowali się, tyle, że do różnych domów.

Ginny idąc podwórkiem uśmiechała się i rozmyślała o ślizgonie.
Nie umiała wytłumaczyć swojego uczucia, ale wiedziała, że było najsilniejsze na świecie. 
Czuła się przy Draconie bezpieczna; zupełnie, jakby była przy kimś, kto obroni ją przed wszystkimi i wszystkim. Czuła dziwne szczęście... czuła, że jest dobrze... i zawsze będzie. 







czwartek, 3 lipca 2014

PROLOG

Zapraszam do czytania i komentowania! 




Ginny Weasley była na szóstym roku nauki. Pewnego dnia poważnie pokłóciła się z bratem; wkrótce w grę weszły dość groźne zaklęcia. Kiedy Ginny wycelowała w Rona zaklęciem Expelliarmus, Ron, wściekły, podnosząc się z ziemi, zaczął mówić:
— Sectum…!
Ale Draco Malfoy, który akurat wychodził z pokoju wspólnego ślizgonów, nie dał mu dokończyć; podbiegł do Ginny i zasłonił ją własnym ciałem. Drugi raz został ugodzony zaklęciem Sectumsempra. Upadł na ziemię krwawiąc. Ron nie powiedział ani nie zrobił nic. Uciekł.
Podczas tego wszystkiego Ginny nie mogła nawet nic powiedzieć; wszystko stało się tak szybko. Chociaż nienawidziła wcześniej Dracona, uklękła przy nim i zapytała cicho:
— Czemu to zrobiłeś?
— Wiesz… nie jesteś już moim wrogiem, jak dawniej, Ginny… — odparł chłopak.
— Och, od kiedy to nie mówisz do mnie po nazwisku?
— Od dzisiaj. – powiedział Draco i choć tonął we własnej krwi, uniósł się lekko, przysunął do siebie twarz Ginny i pocałował.
Ginny, ku jej własnemu zdziwieniu,  odwzajemniła pocałunek. Był to jej najwspanialszy dotychczas pocałunek w życiu.
— Co to miało znaczyć? – powiedziała po chwili, nieco zmieszana.
—Chyba jak chłopak całuje dziewczynę to coś do niej czuje, hę? Przynajmniej tak sądzę - powiedział uśmiechając się.
Uśmiechnęła się lekko, bo nie wiedziała, co ma powiedzieć i czy w ogóle musi coś mówić. Też poczuła coś dziwnego.
— Trzeba ci szybko pomóc.
— Idź do Snape'a, już raz mi pomógł. - powiedział Ślizgon, ponownie opadając na podłogę zalaną szkarłatną cieczą.
Ginny nic nie odpowiedziała, tylko zerwała się z miejsca i po paru chwilach była w gabinecie Severusa Snape'a.
— Weasley. - powiedział cicho Snape, nieco zdziwiony, ale i zirytowany - Czego chcesz?
— Profesorze. Draco... On został... ugodzony zaklęciem Sectumsempra. Właściwie, to mnie obronił - wydyszała.
— Kolejny raz, ach. Dobrze, szybko, Weasley! – powiedział Snape i wstał.
Po chwili przybyli na miejsce zdarzenia.
Twarz Malfoy'a była najbledsza na świecie, tak samo jak dłonie. Biała koszula i szata były zakrwawione.
Mistrz Eliksirów, tak jak wtedy, gdy ratował Dracona gdy został zraniony z rąk Harry'ego, mamrotał coś pod nosem i przesuwał dłonią nad ciałem blondyna. Krew zaczęła, znikać, rany również. Draco miał zawsze bladą cerę, ale wtedy była okropnie biała, jak ściana; gdy Snape skończył, powróciła jej wcześniejsza barwa. Draco wstał.
— Dziękuję - wymamrotał do Snape'a.
— Proszę - odpowiedział nauczyciel, wstając - niech Weasley zaprowadzi cię do pani Pomfrey - dodał i odszedł.
Ginny przytuliła Dracona, który również wstał, cały i zdrowy. Teraz poczuła, że mogłaby go tak przytulać całą wieczność.
Gdy w końcu się od niego oderwała, nieco rozbawiony ślizgon powiedział:
— Co to miało znaczyć?
— Chyba jak dziewczyna przytula chłopaka, to coś do niego czuje, hę? Przynajmniej tak sądzę. - odparła, chichocząc.
Wyszczerzył do niej zęby.
—Chodź do profesor Pomfrey. – powiedziała Weasley.

Od tamtej pory Ginny Weasley i Draco Malfoy czuli do siebie coś bardzo silnego. Spotykali się, ale nie mogli mówić tego innym. Ginny stwierdziła to po tym, jak oznajmiła Hermionie, z kim chodzi. Na szczęście Hermiona była osobą godną zaufania, więc Ginny wiedziała, że nikt inny się nie dowie. Hermiona powiedziała wtedy:
— Co?! Ginny, nie wiesz, w co się pakujesz! To żart, prawda? Nie znasz Dracona Mafloy'a? Wiesz, że to może być zasadzka! Daj sobie, spokój, Ginny. - odpowiedziała jej wtedy Hermiona. Ale Ginny nie robiła sobie nic z opinii innych. Nie myślała o zerwaniu ze Ślizgonem. Ludzie się zmieniają, Draco właśnie to zrobił. Kochała go i była pewna, że on kocha ją. Nie myślała nawet mówić tego Ronowi. Wiedziała bowiem, że nie dałby za wygraną, chciałby zniszczyć Malfoya. Co by mu to dało? Tylko i wyłącznie nienawiść siostry.
Sama była zdziwiona uczuciem, które pałała do Dracona, który tak niedawno nazywał ją 'plugawą zdrajczynią krwi'. Nie dało się tego wytłumaczyć.



___________________________________________________

Na pierwszy rozdział czekajcie jutro :) Komentujcie c;